OCZAMI JAMESA
Wstaję i przejeżdżam ręką po łóżku, czuję, że
Tiffany dopiero wstała, łóżko jest ciepłe. Zwlekam się z niego.
-Tiff gdzie jesteś ? Tiffany odezwij się.
Nie słyszę odzewu. Przestraszony zbiegam po
schodach. Widzę ją.
-Tiffany!
Podbiegam do niej, jest nieprzytomna, ale na całe
szczęście oddycha. Biorę ja na ręce i wybiegam z nią z domu, jest bardzo
leciutka. Kładę ją na trawie i wyciągam jej telefon z kieszeni. Dzwonię na
pogotowie.
-Halo chciałbym zgłosić zasłabnięcie, młoda
dziewczyna ma 17 lat znalazłem ją w domku rano, przyjedź do domku letniskowego
w lesie.
- Niestety, ale karetka tam nie dojedzie musisz
podać nam najbliższą ulicę i przynieść, albo przywieść tam poszkodowaną.
-Lost Street przy wjeździe do lasu. Zaraz ją tam
przetransportuję.
Panika. To jedyne uczucie które teraz czuję.
Podchodzę do Tiffany i najdelikatniej jak umiem podnoszę ją. Zarzucam jej ręce
przez ramiona i przyciskam do siebie. Niosę ją tak dobry kilometr, tylko bicie
jej serca, który czuję przez koszulkę podtrzymuje mnie przy życiu.
-Nie umieraj, nie teraz, nie tak szybko. – szepczę
jej do ucha. Naprawdę tego nie chcę, nie chcę aby odeszła ode mnie, nie teraz,
gdy ją poznałem, gdy poznałem dziewczynę, która odwzajemnia moje uczucia.
Zaczynam płakać. Dlaczego ona? Boże dlaczego to ją chcesz tak szybko do siebie
zabrać? Te przemyślenia zajmują mi umysł, na tyle, że nie czuję zmęczenia.
Dobiegam sprintem do karetki, która już stoi przy wejściu do lasu. Kładę ją na
noszach, widzę jak otwiera oczy.
-Mogę jechać w karetce?- pytam i modlę się w
myślach, żeby mi pozwolili.
-Jesteś z jej rodziny?
Widzę jak rusza wargami, litery układają się w wyraz
„brat”
-Tak jestem jej bratem.
-No to wsiadaj.
Trzymam jej rękę, chcę ją pocałować. Nachylam się do
jej ucha:
- Kocham cię i nie opuszczę ci dopóki mnie o to nie
poprosisz.
Całuję ją w dłoń. Chcę, żeby czuła się bezpiecznie.
Gdy dojeżdżamy do szpitala pielęgniarka każe mi zadzwonić do mamy. Zabieram
telefon Tiff ze sobą i idę to toalety zadzwonić.
-Halo z tej strony James Wealt pani córka Tiffany
jest w szpitalu.
-Kim ty jesteś?
-Przyjacielem Tiff . A teraz proszę panią, aby
przyjechała pani do szpitala.
- Już jadę.
Odkładam telefon, i dopiero teraz zastanawiam się co
jeśli jej mama powie lekarzowi, że nie jestem bratem Tiff. Nie będę mógł przy
niej czuwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz