Siedzę obok jej łóżka, z drugiej
strony lekarz. Jestem niewyspany czuwam przy niej cały czas, bez przerwy.
Obiecałem jej to. Naglę przestaję słyszeć rytmiczne pikanie.
- Tiffany? Halo!
Lekarz podbiega próbuje ją
ratować. Jej matka odciąga mnie od łóżka. Krzyczę błagam, żeby mi pozwoliła
podejść. Chcę ją trzymać za rękę. Chcę siedzieć tam. Widzę, ze lekarz odchodzi
do jej łóżka.
-Ratuj ją, ona nie może umrzeć. –
wrzeszczę i go szarpię.
- Ale to już koniec, jej serce
nie będzie pracować, choćbym nie wiadomo co zrobił. - odpowiada spokojnie.
Nie- myślę sobie. To nie może być
prawda. Klękam przy jej łóżku. Łapię za rękę. Dla mnie ona nie umarła. Płaczę.
A każda łza jest jak rozżarzony węgiel. Patrzę jak lekarz odłącza ją od całej
tej maszynerii obok łóżka. Grzeję jej dłoń. Wyglądaj jakby spała.
Tylko, że ja wiem, rozumiem, że to
nie jest sen. Tiffany byłaś moją arką Noego ale teraz już nic mnie nie uratuje
przez nieszczęściem.
-Dlaczego? Dlaczego już.
Siedzę
przy jej łóżku cały dzień, trzymam ją za rękę. Jej mama chciałaby abym pozwolił
już zabrać jej ciało. Nie to nie jest jej ciało, to cały czas ona. Nigdy o niej
tak nie powiem, że to tylko ciało. NIE! To jest moja ukochana, moje jedyne
źródło szczęścia, które nieodwracalnie straciłem. Przytulam ją bezwładną do
siebie. Płaczę cały czas. Próbują mnie od niej zabrać, ale wyrywam się, nie
chcę odchodzić.
***
Musiałem odejść. Zabrali ją. Teraz
pozostaje mi czekać na pogrzeb. To będzie ostatni raz kiedy ją zobaczę.
Wpadam
w pewnego rodzaju depresję. Nie wychodzę z domu. Przygotowuję sobie mowę na jej
pogrzeb. Pogrzeb – nienawidzę tego słowa, szczególnie teraz, kiedy jestem
zmuszony iść i patrzeć na to wszystko. Muszę kupić nowy garnitur, więc po raz
pierwszy od chwili przyjścia do domu wychodzę. Nie chcę oglądać świata kiedy
jej przy mnie nie ma. Ten świat mnie przeraża. Przeraża mnie pęd, to, że ludzie
nie zauważają cierpienia innych. Moje serce nie jest już jedną częścią.
Przeszedł przez nie huragan. Jest teraz kupką gruzu. Nikomu nie potrzebną kupką
cholernego gruzu. Nikt nie zdoła go odbudować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz