Jedyny przebłysk pamięci mam kiedy
ktoś pakuje mnie do karetki. Widzę ją jak kłóci się z ratowaniem. I znowu tracę
przytomność.
Budzę
się w szpitalu podłączony do kroplówki, a ona siedzi obok mojego łóżka i nie
wygląda dobrze. Jest blada, podejrzanie blada.
-Jak długo spałem?
-2 dni.
- Pamiętam tylko tyle, że jakiś
świr dźgnął mnie nożem. Od czegoś takiego można być w śpiączce przez dwa dni.
- James ty się prawie wykrwawiłeś.
Kiedy straciłeś przytomność uderzyłeś ręką o ziemię i nóż się przesunął
przecinając ci rękę jeszcze bardziej. Boże tak się o ciebie bała. Obudziłam się
na ziemi obok ciebie. Ziemia naokoło była cała czerwona. Już wiem jak się
czujesz jak budzisz sie a ja jestem nieprzytomna.
-Ciii, ale żyje. Spokojnie. – chcę
ją pocałować, ale moje ruchy są ograniczona rurkami i szwami na prawej ręce.
Zbieram
się w sobie i podnoszę się. Ona przychyla się w moją stronę. Całuję ją. Pachnie
truskawkami. Uwielbiam jej zapach. Uwielbiam ją całą. Każdy milimetr jej skóry,
oczy każdy kosmyk włosów. Wiem jak ciężko będzie mi się z nią pożegnać. Jakiś
tydzień temu zastanawiałem się jak będę stał nad jej grobem, jak będę patrzył
jak ją zakopują. Nie umiem wyrazić tego co czuję. Jest to mieszanina
wszystkiego : bólu, cierpienia, niechęci, gniewu. Jest to najgorsze uczucie
jakie człowiek może czuć. To nawet nie jest uczucie. To jest jedna wielka
wewnętrzna pustka. Od teraz mam zamiar wykorzystywać z nią każdą moją sekundę.
-Kocham cię Tiffany.
-Kocham cię James.
Będę wyznawał jej miłość kiedy
tylko nadarzy się okazja.
***
Leżałem
w szpitalu jeszcze 2 dni. Teraz idę z Tiffany do mojego rodzinnego domu. Moja
mama jest nią zachwycona. Ale widzę jak jedna samotna łza spływa po jej
policzku. Stara się to ukryć ale i tak to zauważam. Wie, że ją kocham i wie też
że po jej śmierci nie będę taki sam. Mama
upiekła sernik. Pochłaniamy go prawie całego.
W
końcu przychodzi czas, ze musimy wychodzić. Tiffany jest zmęczona. Żegnam się z
moją mamą.
***
Tiff jest coraz częściej zmęczona.
Rzadko kiedy wychodzimy z domu. Ona coraz częściej śpi a ja wiem, cholera wiem
do czego to będzie prowadzić. ONA UMIERA. Z dnia na dzień widzę jak znika blask
z jej oczu.
***
Musiała
się przenieść do swojego domu, teraz już nawet nie wstaje z łóżka. Przychodzę
codziennie i widzę jak osoba którą tak bardzo kocham powoli znika z mojego
życia. Jest cały czas przyczepiona pod jakąś aparaturę. Jestem obok niej
próbuję ją rozśmieszać. Od czasu do czasu zaśmieję się do mnie. Staram się przy
niej nie płakać. Czasami się udaje a czasami nie. Ona mnie pociesza.
-Nie płacz, taka jest kolej rzeczy,
ktoś umiera, ktoś się rodzi.
- Ale dlaczego ty, BOŻE DLACZEGO MI
JĄ ZABIERASZ, CO JA CI TAKIEGO ZROBIŁEM!- krzyczę i zanoszę się płaczem obok
jej łóżka.- Jak umrzesz chcę, żebyś Mnie nawiedzała co noc, chcę zapamiętać
wszystko. Chcę mieś twoją twarz wyrytą w umyśle. Nie chcę cię zapomnieć. –
mówię i płaczę wtulony w jej włosy.
Ona nic nie mówi tylko się uśmiech.
Kocham w niej to, że nawet w najgorszych chwilach uśmiecha się. W ciągu
ostatniego tygodnia schudła jakieś 10 kilogramów. Nie wstaje z łóżka, jest
podpięta pod kroplówkę. Dzisiaj przyniosłem jej kwiaty. Jak zwykle ucieszyła
się na ich widok jak małe dziecko. Pomimo tego, że wiem, że umiera z dnia na
dzień za każdym razem jak wyobrażam sobie moją przyszłość widzę ją obok siebie.
Ta myśl nie daje mi spokoju. Chciałbym wziąć z nią ślub, może mieć dzieci. Ona
jest miłością mojego życia. A teraz codziennie patrzę jak osoba, którą tak
bardzo kocham i tak bardzo nie chcę aby odeszła codziennie robi krok w inną
stronę. W tą złą stronę.
W
któryś dzień poprosiła :
-Czy mógłbyś spać ze mną. Chcę
codziennie budzić się w twoich ramionach lub po prostu obok ciebie. Chcę cały
czas czuć twoją bliskość.
- Pewnie, co tylko sobie zażyczysz.
Cały czas chcę dawać jej poczucie
bezpieczeństwa. Non stop przy niej jestem, nie odstępuje jej na krok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz