Czas płynie szybko kiedy siedzimy razem patrząc na
fale. Nagle James łapię mnie za dłoń, pozwalam mu na to nie przeszkadza mi to a
jemu najwyraźniej sprawia przyjemność, więc kiedy ukradkiem patrzę na niego
widzę jak się uśmiecha.
W
pewnym momencie James zrywa się na równe nogi i biegnie do lasu. Siedzę na kocu
sama i trochę skołowana. Czekam na niego. Wraca po zaledwie kilku minutach
trzymając pod pachami 2 deki do surfowania.
-Choć pokaże ci coś. – woła mnie biegnąc w stronę
oceanu. Wstaję więc i biegnę do niego. Gdy staję koło niego on ściąga koszulkę
i odsłania umięśniony brzuch ale odsłania także mechaniczne przedramię.-Nauczę
cię surfować. Co ty na to? – pyta. Od małego chciałam się tego nauczyć, ale
nigdy nie miałam okazji za to pływam doskonale, w gimnazjum byłam w szkolnej
reprezentacji.
-No pewnie- mówię podekscytowana.
Okazuję
się, że nie jest to takie proste na jakie się wydaję . Samo utrzymanie się na
desce jest bardzo trudne, więc przez ok. 2 godziny uczę się samego stania.
James umie to świetnie, jak pokazywał mi jak się utrzymywać robił to z taką
lekkością i przyjemnością jakby robił to od urodzenia.
Gdy słońce zachodzi
umiem już utrzymać się na desce i nawet nieźle mi idzie surfowanie.
-Tak właściwie przyprowadziłem cię tu nie tylko dla
surfowania głównie dla tego widoku. Popatrz.-mówi i przekręca delikatnie moją
twarz w stronę. Patrzę w stronę oceanu. Po chwili moim oczom ujawnia się piękny
widok zachodzącego słońca. Przez chwilę wszystko dookoła mnie staje w
płomieniach. Trwa to zaledwie kilka sekund a potem zapada prawie całkowita
ciemność, tylko kilka ostatnich promieni oświetla nasze twarze. To światło
pokazuje mi dokładny zarys szczęki Jamesa, jego idealny nos, wypukłe usta i
nadaj jego włosom rudawy ocień. Jest piękny.
-I jak ci się podobało?
-Przepiękne.
-To cieszę się, mi też się bardzo podoba ten widok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz