Zaraz po zachodzie James odprowadza mnie do domu. Po
wyjściu z plaży delikatnie wsuwa palce w moją dłoń, a ja nie stawiam oporu.
Szczerzę to czekałam aż to zrobi. A więc idziemy trzymając się za ręce przez
miasto. Gdy dochodzimy do mojego domu nie chcę żeby mnie puścił, ale w zamian
za puszczenie mojej dłoni umawiamy się na następny dzień. On zmów chce mi coś
pokazać. Wchodzę do domu i napotykam w drzwiach moją mamę. Próbuję ją zwinnie
ominąć, ale nic z tego.
-Gdzie byłaś i kim jest ten chłopak?- pyta mnie
głosem łagodnym ale żądnym odpowiedzi na jej pytanie.
-To jest James i byłam z nim na plaży, nauczył mnie
surfować.- odpowiadam, bo wiem, że i tak prędzej czy później musiałabym to
powiedzieć.
-Dobrze.- opowiada mama, ale wiem, że nie do końca
jest usatysfakcjonowana moją odpowiedzią. Z natury jest ciekawska, czasami naprawdę jest
to denerwujące, ale mimo to kocham ją. Idę do swojego pokoju i kładę się na
ciepłym łóżku. Po chwili przypominam sobie, że mam jutro odebrać wyniki, ale
nie wiem dlaczego James jest dla mnie lekarstwem na całe zmęczenie.
Dopiero
po godzinie okazuje się, że nie do końca jest lekarstwem na wszystko. Znów
zasypiam szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz